Indeks   Dzisiaj   Kult.materialna   Hafty   Kuchnia   Kult.duchowa   Bajki   Rok obrzędowy   Rok w przysłowiach   WWW

 

WIELKANOC NA KASZUBACH

  Wielkanoc na Kaszubach nazywa się JASTRA. W obrzędach znajdziemy tu sporo "magii obronnej", przebłyskują też iskierki pradawnych kultów wody i ognia, ale nade wszystko jest radość z życia, które odradza się wiosną w nowej postaci i niesie nowe nadzieje na przyszłość.

Okres wielkanocny rozpoczyna Niedzela Kwietnô czyli Palmowa. Rankiem sąsiedzi odwiedzali się wzajemnie, smagali się wierzbowymi witkami mówiąc: Wierzba bije, jô nie biję i przekazywali sobie wieść o nadchodzącej Wielkanocy: Za tidzéń wielgi dzéń, za noce: trzë i trzë są jastrë.

Następnie wszyscy szli do kościoła, by poświęcić palmy - wiązanki z gałązek wierzbowych i bazi przewiązane wstążeczkami. Poświęcone - przynoszono do domu, aby chroniły od zła, piorunów i pożaru. Członkowie rodziny połykali wierzbowe bazie - kotki - chroniły od chorób gardła, febry i gorączki. Po II wojnie światowej upowszechniły się również na Pomorzu piękne kolorowe palmy wileńskie, przeszczepione na tutejszy grunt przez licznych przesiedleńców z Wileńszczyzny.

W Wielgi Czwiôrtk kraszono wielkanocne jajka. Uważano też, że jest to najdogodniejszy termin do sadzenia kwiatów i drzewek owocowych. Po południu ustawiano w kościele grób Pana Jezusa i odprawiano spowiedź.

W Wielgi Piątk, zwany także Płaczëbôg jeszcze przed wschodem słońca kobiety zamiatały swoje domy, a śmieci wynosiły ukradkiem na graniczną miedzę, uwalniając gospodarstwo od pcheł i robactwa. O poranku gospodynie smagały wszystkich członków rodziny kolczastą gałązką agrestu - na pamiątkę Bożych Ran. Tego dnia przestrzegano bardzo ścisłego postu: tylko suchy chleb i ziemniaki. Po wieczornym nabożeństwie milkły kościelne dzwony, a chłopcy obchodzili wieś hałasując kołatkami. Był to sposób na odstraszenie złych mocy, szczególnie aktywnych po śmierci Pana Jezusa. W kościele ludzie czuwali na zmianę przy Grobie Pańskim i śpiewali pieśni pasyjne aż niedzielnego poranka.

W Wielgô Sobotę wcześnie rano rozpalano ognie na cmentarzach. Powstały wówczas popiół zabezpieczał przed gradobiciem, więc rozsypywano go po polach. Przed południem święcono pokarmy. Wieczorem wszyscy zbierali się przed kościołem przy stercie cierni i tarniny. Stos poświęcano, a następnie podpalano. Wyjęte z niego tlące się drewienka były zarzewiem nowych domowych ognisk. Zabierano je więc do chat i wkładano do świeżo wysprzątanych palenisk. Popiół zgarniano by obsypać nimi domowe obejścia - chronił od czarownic. Wierzono też, że w czasie od północy do wschodu słońca woda jastrowô (wielkanocna) ma życiodajną moc, zapewnia zdrowie i urodę, więc ludzie zbierali się nad jeziorem i w ciszy  zanurzali w jego toni.

W Jastrową Niedzelę rano, przed wschodem słońca wszyscy udawali się do kościoła na jutrznię - Rezurekcję. W niedzielny poranek ludzie życzyli sobie Wesołego Alleluja i obdarowywali się jajkami. Na świątecznych stołach pojawiały się prażone ryby i kluski ze śliwkami, prażnica, czyli jajecznica na słoninie, kiełbasy, szynki i ciasta drożdżowe. Z masła formowano dekoracyjnego baranka. Ale najważniejsza była jastrowa joda czyli święconka, ustawiana na środku stołu. Gospodarz dzielił się z rodziną jajkiem, a później wszyscy posilali się obficie.

 
 

 


 
  Wieczór przeznaczano często na zmówiny: rodzice młodych, zamierzających się pobrać, czynili wówczas ustalenia dotyczące posagu.

Jastrowi Poniedzôłk był dniem powszechnej zabawy. Wczesnym rankiem chłopcy z gałązkami brzozowymi nachodzili chałupy, by wśród okrzyków: Dëgu, dëgu, po dwa jaja, a chto nie dô, tego prają wychłostać po nogach dziewczęta i młode mężatki leżące jeszcze w łóżkach. Panny nie wzdragały się zbytnio przed tymi dëgówkami, bo przynosiły one urodę i szczęście w miłości, ale wykupywały się kraszonymi jajkami, kawałkiem placka, kiełbasy. Smaganie gałązkami miało niegdyś magiczny sens przekazywania ludziom żywotnej siły, zawartej w świeżych pędach drzew. Znany w całej Polsce zwyczaj oblewania wodą, na Kaszubach był mniej popularny.

Po południu oprowadzano po podwórkach niedźwiedzia - być może jako dalekie echo obrzędu wiosennego przebudzenia niedźwiedzia. Jego rolę grał rosły młodzian w masce, owinięty grochowiną. Wiódł go na łańcuchu chłopak przebrany za Cygana. Towarzyszyła im gromada chłopców, a przygrywała wiejska kapela. Kiedy grupa opuszczała obejście, spadały na nich strugi wody. Był to rewanż dziewczyn za poranne dëgówki, traktowany jednocześnie jako magiczny rytuał pobudzania płodności.
Pod koniec dnia misia wrzucano do jeziora, a kiedy wydostał sie na brzeg, wszyscy ze śpiewem, muzyką i pląsami wracali do domów na wieczerzę.

na podstawie książki "Rok obrzędowy na Kaszubach" Longina Malickiego
wydanej przez Wojewódzki Ośrodek Kultury w Gdańsku w 1986 roku

 
powrót